Jeśli szukasz przepisu na ciasto z rabarbarem, dobrze trafiłaś. Od razu podam przepis, zaraz po kropce, a sentymentalna kulinarna opowieść będzie na końcu. Bardzo proszę. To moje ulubione ciasto.
Uwaga! To przepis z cyklu “Podstawy gotowania”, więc jest dokładnie objaśniony (jeśli dla Ciebie zbyt dokładnie, możesz poczuć tę przyjemną dumę).
Ciasto z rabarbarem (kruche)
Składniki na tzw. dużą blaszkę:
3 szklanki mąki
proszek do pieczenia (małe opakowanie)
250 g masła
5 żółtek
szklanka cukru (plus trochę do posypania rabarbaru)
cukier waniliowy
aha, i jeszcze rabarbar – 1 kg lub trochę mniej
Alchemia krok po kroku:
1. Przesiać do miski mąkę z proszkiem do pieczenia.
2. Do tego wrzucić posiekane nożem zimne masło z lodówki.
3. Wszystko (= mąkę, proszek, masło) kruszyć i rozdrabniać razem palcami, aż wyjdą ciaściane farfocle.
4. Dodać żółtka, cukier i cukier waniliowy – zagniatać razem ręką dalej w tej samej misce aż powstanie kula ciasta.
5. Odkroić z kuli ok. 1/3 i większą część włożyć w worku foliowym na 30 minut do lodówki, a mniejszą też w worku do zamrażalnika (na krócej, raczej na 15 minut).
6. W tym czasie przygotować rabarbar. Umyć, odkroić końcówki i nożem obrać lekko zewnętrzną skórkę (będzie łatwo szło, trzeba od góry pociągnąć). Pokroić na plasterki po ok. 1 cm i posypać trochę cukrem, odstawić, niech nieco zmięknie i puści sok.
7. Blaszkę wyłożyć papierem do pieczenia, a na papier wyłożyć kulę ciasta z lodówki. Jak? Odrywać kawałki ciasta, spłaszczać i kłaść jeden obok drugiego, tak jakby wylepić nimi dno.
7. Na to rozłożyć rabarbar.
8. Zetrzeć na tarce na dużych oczkach kulę ciasta z zamrażalnika i posypać po rabarbarze. To będzie kruszonka.
9. Piec w piekarniku nagrzanym do 180 stopni przez ok. 30-40 minut. Lepiej obserwować ciasto, żeby się nie spiekło za bardzo z góry. Powinno wyglądać jak na zdjęciu powyżej, które zrobiłam po wyjęciu z piekarnika (żeby mi się aparat nie stopił od gorąca).
Dodatkowe wyjaśnienia, jako że są to podstawy gotowania (a właściwie dzisiaj – pieczenia ciast):
– Mąkę można przesiać sitkiem albo specjalnym urządzeniem wyglądającym jak kubek. Lubię to urządzenie.
– Tzw. mały proszek do pieczenia ma ok. 15 g.
– Cukier waniliowy można coraz łatwiej kupić i tym samym uniknąć waniliNowego.
– Nie wiem, dlaczego ciasto wkłada się w worku foliowym. Jak kiedyś włożyłam bez worka, to też było dobrze. W tej lodówce ma lekko stwardnieć, a w zamrażalniku stwardnieć znacznie (ale się nie zamrozić).
– Nie podsmażam najpierw rabarbaru, ale widziałam też takie przepisy.
– Jeśli papier nie chce współpracować przy wykładaniu nim blaszki, można na brzegach przypiąć go klamerkami, ja tak robię. Przed pieczeniem dobrze jest odpiąć klamerki, będzie bardziej moralnie i etycznie. Są tacy, co zapomnieli…
– Niektórzy podpiekają najpierw dno ciasta przed nałożeniem rabarbaru. Ja tak nie robię.
– Po upieczeniu doradzam, aby niczym nie posypywać ciasta, żadnym cukrem pudrem ani kryształem. Nie bezcześcić lukrem ani bitą śmietaną.
– Ciasto można jeść od razu, potem siup do lodówki na noc. Na drugi dzien może być twardsze, a na trzeci znowu mięciusie. Na czwarty nie będzie co jeść.
– Aha, moja duża blaszka ma 33 na 21 cm na dnie. Można zrobić to ciasto tylko z połowy kuli, a drugą zamrozić na potem. Wtedy świetnie zmieści się w tradycyjnym naczyniu do tarty. Ale ostrzegam, że to będzie za mało, zaraz się skończy i będzie żal.
Sentymentalna opowieść kulinarna
Zauważyłam, że na porządnych stronach internetowych z przepisami najpierw mamy wstęp, opisujący zalety potrawy, jej historię w naszej rodzinie, nasze wspomnienia z nią związane, a potem dopiero listę składników i sposób wykonania. Mniej więcej coś takiego:
Rabarbar… Warzywo to czy owoc? Już w XVII wieku toczono spory na ten temat. Ostatecznie rabarbar zasilił szacowne grono warzywnych współbraci po to, by… zostać zapomnianym na kolejne 300 lat. Dopiero w dwudziestoleciu międzywojennym dziarskie gospodynie dały mu drugą szansę i tak rabarbar najpierw zasmakował miłośnikom orzeźwiających kompotów, a z czasem podbił również stoły arystokracji, służąc jako niezbędny towarzysz podawanej na wiosennych rautach, pieczonej z jego dodatkiem kaczki…*
Och, stop! Takie pisanie to nie w moim stylu, chociaż jest bardzo łatwe. Wystarczy przestudzoną masę tekstową nadziać posiekanymi drobno frazesami, zapamiętanymi ze szkoły.
Można się też bardziej osobiście rozrzewnić:
Rabarbar… Jako mała dziewczynka chodziłam z babcią zrywać rabarbar. Nie można było powiedzieć przy tym słowa, żeby się nie obraził. Według babci to bardzo wrażliwe warzywo, mówiła o nim pan R. Milczałyśmy więc obie i nie pisnęłam nawet, gdy mrówki wchodziły mi na nogę, a biała pajęczyna groziła srebrząc się nieopodal jak przyrodniczy szyld “tu oto mieszka wielooki pająk, zapraszam serdecznie”. Potem szłam się bawić z takimi samymi małymi dziewczynkami jak ja (aż dziw, że nie miały na imię Anna i Britta), babcia znikała w kuchni. Kiedy wołała nas na podwieczorek, wiedziałam, że tam oto na starym dębowym stole będzie czekać przepyszne ciasto z rabarbarem. Jeszcze ciepłe, choć zaraz nabierze orzeźwiającego chłodu w tym największym w całym domu pokoju z oknami wyglądającymi na wschód…**
Och, stop! Tak też niedobrze, choć nie mniej łatwo. Tekst jest bardziej rozgrzany, polany sosem z banałów i ręcznie oklepany z obu stron.
Hmmmm… Co tu zatem zrobić?
Może napiszę, dlaczego kocham to ciasto.***
Bo to niesamowite, że jemy taką dziwną roślinę, jak rabarbar. I ta nazwa, tak samo długa jak jego ciemnoczerwona łodyga. Ciasto z rabarbarem jest słodko-kwaśne, a ja bardzo lubię takie dopełniające się przeciwności. Dlatego wszelkie słodkie dodatki ponad cukier z przepisu są szkodliwe, bo zaburzą tę wspaniałą kombinację zmysłowych kontrastów. Ciasto z rabarbarem można jeść i jeść, bo fajnie orzeźwia i po ostatnim kęsie zostawia nas z poczuciem przyjemnego niedosytu (czytaj: ja mogę jeść i mnie zostawia). Na stole wygląda skromnie, przegrywa z fikuśnymi bezami, ale już ono dobrze wie, ile jest warte i jak nas zaraz zadziwi. Spodoba się miłośnikom nieoczywistych deserów. Uwiedzie spragnionych sympatycznej prostoty. Rozkocha podobną do ludzkiej podwójną naturą. I tak się je łatwo robi!
To znaczy… yyy… łatwo, niemniej jednak trzeba być skupionym i dodać pięć żółtek, a nie całych jajek, jak ja to ostatnio uczyniłam. Płakałam potem “łzami rzewnemi” nad ciaścianym błotem. Ty jednak się nie pomylisz, bo piec będziesz z powyższego przepisu 🙂
Nie zwlekaj, sezon na pana R. kończy się w czerwcu.
Przypisy do przepisu (objaśnienia gwiazdek):
* Każde słowo to wierutna nieprawda. Gdzież ja bym tam cokolwiek wiedziała o historii rabarbaru. Ja go tylko jem.
** Każde słowo to wierutna nieprawda, choć zawiera okruszki minionej rzeczywistości.
Smacznego!!!
Jeśli jesteś tu pierwszy raz, musisz wiedzieć, że to nie jest blog kulinarny, ale podobno lifestylowy. Najlepiej przejrzyj INDEX, tam znajdziesz spis tekstów dobrze wypieczonych, chrupiących i z naturalnych składników. Na tym blogu sezon na dobre teksty trwa cały rok 🙂
Czuję, że podoba Ci się mój fajny blog. A zatem?…

Będę oszołomiona, jeśli udostępnisz ten wpis, klikając na f-jak-Facebook:
Rabarbar kojarzy mi się z rodzinnym domem. Gdy tylko w ogródku pojawiał się rabarbar mama od razu robiła pyszne drożdżowe ciasto, schodzili się sąsiedzi i przy pysznej herbacie toczyły się sąsiedzkie rozmowy 🙂 Miło wspominam ten czas. Twoje ciasto wygląda wyśmienicie
Pozdrawiam
Zuzia
Dziękuję 🙂 Nie próbowałam z ciastem drożdżowym, to będzie dla mnie wyzwanie na przyszły rok. W wersji na kruchym cieście powinno się zawsze udać. Mnie też kojarzy się z dzieciństwem, a przy tym ma wiele nowoczesnej prostoty, takie polskie hygge.
Piękne i pyszne ciasto, sprawdziłam wiele razy. Sposobów na pisanie jest miliard. Każdy znajdzie miejsce dla siebie 🙂
Piękne i pyszne, ale chyba mało popularne. Trzeba to zmienić 🙂